Poprzednim razem wspominałam o tym co w spektaklu najważniejsze, czyli o „kostiumach dla duszy”. Jednak w teatrze dużą rolę odgrywają także rekwizyty.
Każdy przedmiot na scenie, jak i element scenografii musi być „po coś”. Zatem jeśli się już pojawi, musimy mieć konkretny cel i powinniśmy być pewni, że jest niezbędny i potrzebny na nieco dłużej niż ułamek sekundy. W przeciwnym razie warto z niego zrezygnować i pomyśleć o tym, by zastąpić go czymś innym.
Lornetka, czyli rekwizyt którego nie było, a każdy go widział
Przygotowując nasz autorski spektakl dla Najnajów, czyli dzieci w wieku od 6 miesięcy do 3 lat „Wakacje nad morzem” jeden z żeglarzy, płynąc łodzią zobaczył w oddali statek. I jak to na żeglarza przystało, dostrzegł go z oddali. Nie dlatego, że miał sokoli wzrok, ale dzięki temu, że miał lornetkę. A właściwie to lunetę. Pojawienie się na chwilę na scenie tego rekwizytu w pewnym momencie wydało mi się zupełnie niedorzeczne, bo niby co potem z nim zrobić? Dać komuś, odłożyć by nie przeszkadzał? Tylko gdzie i co potem z nim zrobić? Poprosiłam zatem o pomoc moich aktorów, by zrobili taką lornetkę ze sznurka i dwóch rolek po papierze toaletowym. Niby lornetka a nie do końca oczywista, wykonana z surowców wtórnych. Całkiem ładnie się prezentowała. Miała jedną podstawową wadę- zawieszona na szyi strasznie „gryzła”. To przez sznurek. Problem postanowiłam rozwiązać nieco później. Na jednej z prób zdarzyło się, że zupełnie zapomnieliśmy o zabraniu tego rekwizytu z miejsca, w którym przechowujemy wszystkie kostiumy, rekwizyty i jak to niektórzy mówią inne rupiecie. Poprosiłam aktorów by tym razem wyjątkowo kontynuowali scenę bez lornetki. Najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się po nią iść, ani przerywać próby. Tę sztukę gry z rekwizytami, których nie ma, moi aktorzy mają opanowaną niemalże do perfekcji. Ba, potrafią nawet grać mówiąc bezpośrednio do kogoś kto w danym dniu jest na próbie nieobecny. I powiem więcej-oni tę osobę widzą! Wracając do naszej lornetki niczym czapki niewitki, aktorka wyobraziła sobie, że trzyma ją zwijając dłonie w lornetkę i przykładając ją do oczu. I jak się pewnie domyślacie, był to strzał w dziesiątkę, bo widz zobaczył ją a za chwilę jak gdyby nic zniknęła, rozpływając się niczym kamfora. I tak oto mieliśmy lornetkę, której nie ma. I po raz kolejny okazało się, że proste rozwiązania są najlepsze i warto także odwołać się do naszej, jak i wyobraźni widza.
Teatr jest właśnie po by zostawić przestrzeń dla wyobraźni odbiorcy. Warto mieć na uwadze by rekwizyt nie był oczywisty 1:1. I tak, kiedy potrzeba nam telefonu, wystarczy przyłożyć dłoń do ucha i chodząc po scenie rozmawiać. Pamiętajmy przy tym o zmianie rytmu, bo kiedy rozmawiamy na co dzień w życiu, to czasem przecież podczas rozmowy spacerujemy po pokoju, przystajemy na chwilę.
Sprawdzone pomysły na rekwizyty
Czerwony parasol, możemy zamienić w muchomora a brązowy w podgrzybka. Tak to było w przypadku naszego spektaklu „Pod-grzybek”.
Zwykła metalowa puszka po cukierkach może stać się puderniczką, lusterkiem, a za chwilę szczotką do butów, czy też telefonem. W spektaklu „Pod-grzybek” mieliśmy scenę z myśliwym. Atrybutem myśliwego jest kapelusz i strzelba. By zgromadzić potrzebne rekwizyty poprosiłam o pomoc Michała- grającego tę postać. Właściwie to nawet nie musiałam go o to prosić, bo któregoś dnia przyniósł na próbę patyk. Chwilę wcześniej bawił się z kolegami i to była jego strzelba. W ten sposób rekwizyt „sam się znalazł i wpadł nam do spektaklu”.
Wyobraźnia w teatrze nie zna granic. I miejmy przy tym wiarę w naszego widza. W widza inteligentnego, którego wyobraźnia nie zna granic. O rekwizytach jeszcze opowiem nie raz.