Rekwizyty w spektaklu

Ale nie tylko w spektaklu, zatem  chyba bardziej odpowiedni byłby  wpis „Rekwizyty na scenie”.

Teatr nie potrzebuje dosłowności w scenografii, kostiumach, czy też rekwizytach. Dlatego uwielbiam metafory i nieoczywistość. Mam tak, jako osoba tworząca spektakle, ale i jako widz. Nie lubię dosłowności i wierzę w inteligencję widza. Nie muszę pokazać widzowi coś wprost. Wierzę, że zrozumie, zobaczy… Zostawiam mu przestrzeń do interpretacji, do myślenia, nie robiąc tego za niego. Zresztą moim uczniom jak już, to staram się wskazywać kierunek, w którym mają patrzeć, ale nie mówię im co mają zobaczyć. To pozostawiam im samym. Podobnie jest w teatrze. Uważam, że teatr nieoczywisty jest o wiele ciekawszy. A mniej znaczy więcej, stąd też cenię sobie minimalizm na scenie i brak dosłowności. Zobrazuję to na kilku przykładach rekwizytów. Wspominałam już w jednym z wpisów o lornetce. Przypomnę, że były nią dłonie. Nie potrzeba nam było tego rekwizytu na dłużej, więc nie było sensu by pojawił się na scenie w sensie dosłownym.

O czym tym razem:

WIATRACZEK

„Dlaczego woda morska jest słona” adaptacja tekstu Ewy Stadtmuller

Potrzebny nam był wiatraczek, który produkuje sól morską. By go zrobić, zaczynam od prototypów. Oto kolejne etapy powstawania naszego wiatraczka:

Etap 1:

Etap 2:

Już na tym etapie ze złamanym elementem.

Etap 3:

To jest to!

„Poratuj wiatraczku w niedoli, nasyp mi trochę soli”

 

GRZYBY

„Pod-grzybek” adaptacja tekstu Marty Guśniowskiej

Nasze muchomory i podgrzybki

I uwierzcie, widzowie wiedzieli, że te parasole to grzyby. 

Zatem zostawmy przestrzeń do interpretacji naszym widzom.