Wszystko co dzieje się na scenie powinno mieć swój sens i cel. Dlatego tak ważne jest działanie aktora to zewnętrze, jak i wewnętrzne. Musi na scenie być ono uzasadnione i powinno być wytworem wyobraźni aktora.
Jest kilka znanych mi stylów gry aktorskiej. Najbardziej znane mi, a jednocześnie bliskie są trzy. Pozwólcie, że pokrótce napiszę o nich kilka słów.
Styl gry aktorskiej Bertolta Brechta
Najbardziej znane mi to Bertolta Brechta, gdzie aktor jest oddzielony od postaci. Przyznam, że trudniej mi to opisać niż pokazać. Najprościej rzecz ujmując to gra z dystansem. Emocje aktora nie są powiązane z emocjami aktora. Niekiedy wykorzystuje ten styl gry aktorskiej z moimi aktorami. Wg autora aktor powinien mieć opinię nt. granej przez siebie postaci i ją wyrażać.
Styl gry aktorskiej Jerzego Grotowskiego
Jerzy Grotowski był zwolennikiem wyrażania własnego “ja”. Jego styl gry aktorskiej dotyczył osobistej ekspresji. Uważał, że w teatrze osobiste doznania emocjonalne aktora są najważniejsze. Aktor nie ma obowiązku wyrażania cudzych emocji, ale swoje jak najbardziej tak.
Styl gry Konstantina Stanisławskiego
Najbardziej przeze mnie lubiany i najczęściej stosowany w pracy z moimi aktorami. Polega on na utożsamianiu się aktora z graną przez niego postacią. Aktor ma tak przekazywać emocje granej postaci, by widz uwierzył w ich wiarygodność. Widz ma przede wszystkim na spektaklu zobaczyć graną postać a dopiero potem ma dostrzec aktora jako osobę. Wg Stanisławskiego stać się tak może wtedy, kiedy aktor żyje rolą, ćwiczy podczas prób, poszukuje momentów, w których może utożsamiać się z graną przez siebie postacią. Aktor w swej grze powinien się skupić na pamięci emocjonalnej, odwołując się do własnych przeżyć, podobnych do tych, które ma zagrać. Stanisławski mawiał, że aktor ma się identyfikować z graną postacią tworząc jedno.
Praca nad “charakteryzacją i kostiumem duszy granej postaci”
K. Stanisławski powtarzał, że “charakteryzacja i kostium duszy granej postaci” to najważniejsza sprawa.
Przygotowując nasze spektakle staramy się zaczynać od rozgrzewki poprzez ćwiczenia parateatralne. Krążą one tematycznie wokół tego, nad czym w danej scenie pracujemy. Wszystko po to, by moi aktorzy uwierzyli, że są postacią, którą grają, by utożsamiali się z nią. Nie zawsze bywa łatwo. Najwięcej trudności sprawia uczniom pokazanie emocji, śmianie się wtedy kiedy sytuacja wymaga smutku i przygnębienia, ale i odwrotnie. Jednak im dłużej uczniowie należą do kółka teatralnego i im są starsi,tym są bardziej autentyczni. Staramy się przy tym tak wspólnie pracować, aby aktorzy uwierzyli w to co robią.
Daję moim uczniom zadania aktorskie. Bywają one różne, w zależności od granej postaci. Duży nacisk kładę na to by aktorzy na scenie grali “do” siebie, nie zwracając uwagi na widownię i jej reakcję. Nie jest to dla wszystkich łatwe, ale warto o tym pamiętać i przypominać. Jeśli to nie skutkuje- nagrywam krótkie 2-3 min. filmiki z prób, by uczniowie sami się przekonali, że spoglądając na reakcję widza wychodzą z roli, nie są autentyczni. Dzięki graniu “do” osoby są w stanie przekonać widza, że to co dzieje się na scenie dzieje się naprawdę. Uwierzcie, im mniej aktor zwraca uwagę na widzów i bardziej żyje graną postacią, tym bardziej przyciąga on ich uwagę. Bo w myśl zasady K. Stanisławskiego: małe prawdy pociągają za sobą te większe, a one z kolei te jeszcze większe. Dlatego staram się na każdym kroku podkreślać jak ważne jest odwoływanie się do własnych doświadczeń uczniów. Kiedy ktoś ma zagrać osobę, którą boli noga, proszę by ta przypomniała sobie jak ją bolała kiedyś noga. Kłótnia na scenie- “Czy pokłóciłeś się kiedyś z siostrą/ bratem? Jak to było?” A foch na scenie- dla niektórych bułka z masłem. Wystarczy sobie tylko przypomnieć własnego focha i gotowe.
Próby stolikowe
Stanisławski podkreślał, że każdemu aktorowi w grze aktorskiej powinno towarzyszyć słowo “gdyby” i “okoliczności zamierzone”. To one pozwolą uwierzyć, że to co grane jest prawdziwe. Bo rekwizyty same w sobie i kostium nie są aż tak ważne jak to czy uczucia granego aktora są szczere i autentyczne. Dlatego wszystko rozpoczynamy od próby stolikowej. Omawiamy wtedy daną postać. Oczywiście nie zagłębiamy się przy tym w wielką psychologię, ale myśląc o reżyserii danej sceny zadaję sobie, a potem podczas próby stolikowej moim aktorom serię pytań: kto? kiedy? gdzie? po co? dlaczego? Wspólnie o tym rozmawiamy. A dopiero potem rozpoczynamy próby sytuacyjne. Przejście z jednego końca sali na drugi musi być po coś. Tak samo siedzenie na krześle i obieranie jabłek. I uwierzcie, można być mało widocznym biegając i krzycząc po sali by za to w tym samym czasie zostać dostrzeżonym przez widownię stojąc i czekając na pociąg. Nie wierzycie? Po prostu sprawdźcie.
Jak już wcześniej wspomniałam, ważne są “okoliczności zamierzone” i słowo “gdyby”. Odwołuję się do bezpośrednich doświadczeń uczniów. Jednak jeśli ich akurat jeszcze nie mają, wówczas proszę by odwoływali się do doświadczeń innych, szukali takich doznań i zachowań, które obserwowali.
Jakoś szczególną trudność moim aktorom sprawia zagranie znużenia lub czegoś od niechcenia. Ale dają radę i zaczyna wychodzić im idealnie wtedy, kiedy powtarzamy kolejny, kolejny i kolejny raz daną scenę. I właśnie wtedy, kiedy poziom ich znużenia i frustracji zaczyna sięgać zenitu- wtedy osiągamy zamierzony cel. I wielkie jest wtedy ich zdziwienie, że udało się osiągnąć to, o co mi chodziło. I to w momencie, kiedy mają już wszystkiego dość.
No dobrze, a co jeśli i filmiki z nagraniami poszczególnych scen podczas prób nie przynoszą skutku? Wtedy moi aktorzy zasiadają na widowni i pokazuję im jak to wygląda z perspektywy widza kiedy gram “do” aktora, pamiętając by wierzyli w to kim/czym są na scenie i to samo pokazuję kiedy wychodząc z roli, zerkają na widownię. Wtedy uwierzcie- sami zauważają różnicę. Wychodząc na scenę pamiętam,by uczniowie wychodzili z konkretna intencją. Dlatego niekiedy też dopowiadam ją po wypowiedzeniu przez kogoś konkretnych słów. To bardzo pomaga, zwłaszcza na początku. Spróbuję to zobrazować:
Aktor: wymawia tekst Nie to nie, dziękuję-bez łaski.
Ja: (dopowiadam po cichu, by aktor słyszał) Pocałuj się w nos.
Zapewniam, że po pewnym czasie mój komentarz staje się niepotrzebny, a uczeń zagra z odpowiednią intencją.
Czasowniki
I na koniec-bardzo polecam używanie czasowników, bo one otwierają i aktywizują aktorów na scenie. Widzę ich siłę i moc. Im więcej ich używam podczas omawiania danej sceny, tym lepiej. Bo na scenie musi być działanie, pamiętając, że bezruch to też działanie.
Oczywiście tego, o czym tu Państwu piszę nie przedstawiam w takiej samej wersji, tylko bardziej “zjadliwej” i przystępnej dla moich uczniów.
No dobrze, to teraz już zupełnie na koniec, czyli koniec końca. Uwielbiam myśl K.Stanisławskiego, którą gdzieś kiedyś przeczytałam i do do tej pory bardzo we mnie rezonuje
“ Kochaj sztukę w sobie, a nie siebie w sztuce”.